pokrzyw, a potem przez otwór okienny przechodziło już do budynku: W tym miejscu mury były najbardziej zniszczone. Strop leżał w gruzach, a w załamaniach i rozpadlinach rosły drobne krzewy i drzewka, jak gdyby natura chciała przystroić ruiny i zatrzeć ślady ich ran.<br>Zarośla były tu tak gęste, że Mandżaro musiał przebijać się na oślep. Wyciągniętą dłonią przesuwał wzdłuż drutu. Wolno, krok za krokiem, parł do przodu.<br>Naraz jego dłoń napotkała coś chłodnego, metalowego. Otworzył oczy, rozchylił gałęzie i syknął ze zdumienia. Tuż nad nim, w szczelinie muru, tkwił wielki głośnik <page nr=47><br>Mandżaro przyjrzał mu się uważnie. Obmacał go z wszystkich stron, opukał