tym kraju, tak samo nasi Podhalanie-Amerykanie obradowali ostro na swojej konwencji, która miała wyłonić nowego prezesa Związku. To, na co patrzyłem, przekonało mnie, że jest to demokracja faktyczna, a nie tylko werbalna, słowna. W czasie obrad zostały wyjaśnione wszystkie zaszłości i to z drobiazgowością detalistów, ale nad tym wszystkim przebijała się jednak głęboka troska o przyszłość Związku Podhalan, o Dom Podhalański, o dalsze działanie dla wspólnego dobra nie tylko samych górali, ale całej Polonii w USA.</><br><br><who1>- Czegoś tu nie rozumiem: było ostro, a tu zaraz - zgoda i "kochajmy się"?</><br><br><who2>- Faktycznie, trudno to zrozumieć. Mnie też po tych iskrzeniach zaszumiało w głowie