krótkim wybuchem, teraz stan euforii miałem przeżywać szereg tygodni. Było to oczywiście szczęście pozbycia się na zawsze przykrości bydgoskiej edukacji, a zwłaszcza tych - jesienno-zimowych. Przesłoniło mi ono zupełnie smutek pożegnania Miedzynia zawsze . A przecież było czego się smucić, czego żałować. Zmora szkoły rozjaśniała się co roku wraz z pierwszymi przebłyskami wiosny, traciła od nich swoją zmorowatość. Jazdy z bańkami w promieniach wiosennego słońca nie takie już były, jak zimą. Zimowe, ponure "bum, bum" bańki o bańkę wraz z wiosną stawało się niemal pogodnym "dzyń, dzyń", Mogłem też, kiedy dni stawały się dłuższe, zapraszać wybranego przeze mnie kolegę szkolnego na towarzysza