potrzebował potomka. Jakże by żył ten chłopak - zwykły śmiertelnik, niczym się nie różniący od ludzi - obok swojego ojca, dzierżącego moc Świętego Gaju? Jaka więź mogłaby ich łączyć? Co dać by potrafiło wzajemną miłość i zrozumienie? Nic. Byliby jak dwa owoce na dwóch gałęziach drzewa, niby wyrastające z jednego pnia, a przecież sobie obce, odległe. A więc i żony Doron nie potrzebował. Niewolnicy zajmowali się domem pana, ich córki umilały mu noce.<br>- Panie - Salot usiadł naprzeciw Dorona.<br>- Co?<br>- Panie, ja... ja widziałem posłańca od Ostrego - Salot powiedział to cicho, prawie szeptem.<br>- Tutaj?<br>- Nie, panie, na wzgórzu, w Trzecim Lesie.<br>- Co żeś tam