Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
tutaj ma do rzeczy moja książka. Zresztą głupstwo. Lucjanie, napełnij no kieliszki.
Bove żalił się jeszcze chwilę, potem jednak przeszedł w stan zaczepny i swoim zwyczajem począł szkalować znajomych. Lucjan przerwał wesoło:
- Drogi Michale, dajmy spokój naszym bliźnim. Twoje zdrowie. Doskonale. Dlaczego pani tak ponuro patrzy przed siebie? Dość dawno przecież żeśmy się nie widzieli.
- Od czasu, jak pan ciągał mojego męża po knajpach...
- Właśnie. Zatem, Michale, pijemy pomyślność ciągania cię po knajpach. Dziadzia, jest mi bardzo dobrze.
Pani Bove mimo złego usposobienia piła tęgo. Zadawała Dziadzi setki kłopotliwych pytań, na które ten odpowiadał grzecznie lub też uśmiechał się łagodnie. Wreszcie
tutaj ma do rzeczy moja książka. Zresztą głupstwo. Lucjanie, napełnij no kieliszki.<br>Bove żalił się jeszcze chwilę, potem jednak przeszedł w stan zaczepny i swoim zwyczajem począł szkalować znajomych. Lucjan przerwał wesoło:<br>- Drogi Michale, dajmy spokój naszym bliźnim. Twoje zdrowie. Doskonale. Dlaczego pani tak ponuro patrzy przed siebie? Dość dawno przecież żeśmy się nie widzieli.<br>- Od czasu, jak pan ciągał mojego męża po knajpach...<br>- Właśnie. Zatem, Michale, pijemy pomyślność ciągania cię po knajpach. Dziadzia, jest mi bardzo dobrze.<br>Pani Bove mimo złego usposobienia piła tęgo. Zadawała Dziadzi setki kłopotliwych pytań, na które ten odpowiadał grzecznie lub też uśmiechał się łagodnie. Wreszcie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego