Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
że wied zie się Twardowskiemu.
Moje oczy, panie adiunkcie, na co dzień są wesołe.
Budzę się dobrze, zasypiam bez strachu, jestem wierny Małgorzacie, bo znudziły mnie babskie pielgrzymki do mego tapczanu.
W robocie też jestem wierniejszy ambicjom niż karierze.
Mimo to wydawca gotów jest drukować moją książkę bez zmiany jednego przecinka. - W dziesięciu tysiącac h nakładu? Dużo!
- I co z tego? - krzyczy Twardowski. - Co pewien czas osacza mnie senność. Sen bez zmór, bez koszmarów, ale budzę się w rozpaczy.
Zaczynam marzyć o ucieczce w ziemię, bo gliniany kopczyk tak czy tak czeka na swoją godzinę - i już uśmiechnięty lekkomyślny: - Nie stać
że wied zie się Twardowskiemu.<br>Moje oczy, panie adiunkcie, na co dzień są wesołe.<br>Budzę się dobrze, zasypiam bez strachu, jestem wierny Małgorzacie, bo znudziły mnie babskie pielgrzymki do mego tapczanu.<br>W robocie też jestem wierniejszy ambicjom niż karierze.<br>Mimo to wydawca gotów jest drukować moją książkę bez zmiany jednego przecinka. - W dziesięciu tysiącac h nakładu? Dużo!<br>- I co z tego? - krzyczy Twardowski. - Co pewien czas osacza mnie senność. Sen bez zmór, bez koszmarów, ale budzę się w rozpaczy.<br>Zaczynam marzyć o ucieczce w ziemię, bo gliniany kopczyk tak czy tak czeka na swoją godzinę - i już uśmiechnięty lekkomyślny: - Nie stać
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego