kilka słów, już odsunął krzesło, gdy nagle z nierozumną zawziętością szepnął: nie, nie...<br>Przeszedł do swojego pokoju, kroki stukały na ceglanej posadzce. Westchnął jak pies, który utracił trop.<br>Dokąd ją poniosło. Co to za jeden, który po nią przyjeżdża? Wydało mu się dziwne, że czuje tak dotkliwą zazdrość od razu przeczuwając rywala. Może po prostu lekarz, kolega z ośrodka?<br>Mył ręce i twarz, wiązał krawat niecierpliwymi ruchami. Wnętrze hotelowego pokoju pachniało płynem przeciw owadom i niedawnym bieleniem. Przeczuwał, że pierwsze niepowodzenie jest sygnałem dalszych, obrzydł mu cały kongres.<br>Usiadł za kierownicą, błąkał się ulicami, ale wszystkie wyprowadzały nad rzekę, gdzie chłopi