Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
zdołała wreszcie przekupić tych małych diabłów za pomocą tabliczki czekolady i pozbyć się ich na pewien czas. Pobiegli do swego pokoju, skąd raz po raz dobiegały krzyki, trzask i brzęk tłuczonego szkła, jak gdyby zgraja niszczycieli demolowała mieszkanie. Kazia, przyzwyczajona widać do tych odgłosów, nie zwracała na nie uwagi.

Postawiła przede mną gierydon z czekoladkami, wzięła jedną z nich i włożyła mi do ust. Siedziała obok mnie w różowym szlafroczku, który niedbale opadał z jednego ramienia.

- Skończyłem właśnie egzamin piśmienny... Zobaczyłem panią na balkonie...

- Cieszę się, że przyszedłeś... Tyle mamy wspólnych wspomnień... Pomyśl, jak dawno się znamy... Byłeś wtedy małym chłopcem. Pamiętasz
zdołała wreszcie przekupić tych małych diabłów za pomocą tabliczki czekolady i pozbyć się ich na pewien czas. Pobiegli do swego pokoju, skąd raz po raz dobiegały krzyki, trzask i brzęk tłuczonego szkła, jak gdyby zgraja niszczycieli demolowała mieszkanie. Kazia, przyzwyczajona widać do tych odgłosów, nie zwracała na nie uwagi.<br><br>Postawiła przede mną gierydon z czekoladkami, wzięła jedną z nich i włożyła mi do ust. Siedziała obok mnie w różowym szlafroczku, który niedbale opadał z jednego ramienia.<br><br>- Skończyłem właśnie egzamin piśmienny... Zobaczyłem panią na balkonie...<br><br>- Cieszę się, że przyszedłeś... Tyle mamy wspólnych wspomnień... Pomyśl, jak dawno się znamy... Byłeś wtedy małym chłopcem. Pamiętasz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego