głębi, na dnie wielkiej, okrągłej groty, klęczała jakaś postać. W pierwszej chwili nie poznał jej, gdyż była okryta zieloną, brezentową wiatrówką... Dopiero po chwili spostrzegł białą furażerkę i wielkie wibramowe buciska.<br> - Marsjanin - szepnął.<br>Gdy opanował pierwsze przerażenie, bacznie przyjrzał się klęczącej postaci. Nie mógł się mylić, był to Marsjanin, właściciel przedpotopowego wehikułu. Teraz już zupełnie wyraźnie widział go pochylonego nad małym, podziemnym strumykiem płynącym przez środek lochu. Nad nim, umocowana na długim sznurku, wisiała naftowa lampa. Rzucała żółte światło na jego zgarbione plecy. Marsjanin trzymał w ręku latarkę, a snop jej światła skierował na strumyk. Po chwili jednak podniósł leżący obok