nienaturalną lekkością plażowej piłki, jakby zapominając o prawach ciążenia. Żaróweczki błyskają. I raz jeszcze lecę do góry, raz jeszcze walę w dynamiczną sprężynę. Wybrano mnie. Właśnie mnie. I teraz, siedząc na lekko trzeszczącym fotelu w gabinecie biskupa, kiwam ze zrozumieniem głową, przekonany, że faktycznie jestem najlepszym kandydatem do tego rodzaju przedsięwzięcia. <br>Niezły numer! Wskazać właśnie mnie spośród setek kandydatów i złożyć taką propozycję!<br><br>Biskup z krzyżem ze sztucznego złota ma pofalowane, gęste siwe włosy, szarobłękitne oczy i pełne, lubieżne usta, jakby stworzone do delektowania się tłustymi potrawami i żłopania ciężkiego wina. Wygląda dokładnie tak, jak powinien. <br>Czemu na wszystkich obrazach biskupi