Ale wyczuwam, że przedmioty, które malujesz lub rysujesz - że one mają się podobać. Jest w nich jakaś przewrotna uroda.</><br><who6>Jeśli ta "ładność" gdzieś się u mnie pojawia - to jest to pewnie jakieś obciążenie estetyczne, które za mną idzie. Miewałam takie okresy antyestetyczne w tym, co robiłam. U mnie rzeczywistość jest "przefiltrowana" przez przeżycie, przez sny, przypomnienia z dzieciństwa... Nie jest to wcale bezpośrednie dotykanie rzeczywistości. I te rzeczy, które, uważam, udały mi się, to były "zwidzenia" - takie mniejsze wizje. To jest przełożenie materii życia na jeden obraz - bo w tym widzę sens. Czasami całe miesiące, tygodnie materializują mi się w jednym