trwałych tytułów własności (no, może z wyjątkiem mieszkań), na przekształceniu się beneficjentów we właścicieli-gospodarzy, ile na zainkasowaniu jakiejś mamony, jakiegoś echa 100 mln zł Wałęsy czy 300 mln zł Siemienasa. Bardzo się dziwią, gdy słyszą, że majątek nabywa się po to, by go pomnażać i rozbudowywać, a nie natychmiast przejadać. Ci sami, którzy pragną powszechnego uwłaszczenia, bronią własności państwowej jak okopów św. Trójcy. To nic, że w rękach państwa przynosi ona zwykle tylko straty, finansowane - rzecz jasna - z budżetu, co powiększa dług publiczny. Bardzo wielu nie rozumie jeszcze, że sprzedaż tego majątku jest bardziej opłacalna niż ponoszenie kosztów jego dalszego