kuchnię, wyjęła z lodówki kartonik soku jabłkowego, sprawdziła, czy nie za zimny, i zajrzała niepotrzebnie pod pokrywkę rondelka, gdzie czekały, skromnie do siebie przytulone, gołąbki w sosie pomidorowym. Za chwilę, sama nie wiedząc, jak i kiedy, znów znalazła się przy oknie.<br>Turkusowy, wytworny tramwaj, zdobny w przebogatą reklamę mydła Fa, przejechał w dół ulicy Roosevelta, a Gabrysia odprowadziła go wzrokiem przepełnionym niechęcią, po czym raz jeszcze spojrzała w kierunku przeciwnym. Ruch się wzmagał. W tłumie przechodniów, drepczących coraz gęściej, Gabrysia dostrzegła dwie dziwaczne, drobne figurki w czerni, idące krokiem dość energicznym. Kiedy pierwsza z figurek mijała kamienicę numer sześć, ta druga