Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
ręką Zygmunt, zrezygnowany.
- Takie czasy, Dziadek kroi, jak może, nie?
- Pieprzony rencista-zomowiec! Tysiąc pięćset renty, wypasiona żona, wypasione wnuki, a jeszcze i tych kilku złotych nie odpuści. A na ścianie, in memoriam, pała, biała broń peerelowskiego Sarmaty!
- A kto cię trzyma? Masz dość - to sobie odpuść. Mnie nikt nie przekręca. Chyba że sam się przekręcę. Ale i tak z zyskiem wyjdę - stwierdził sentencjonalnie Rubin, mieszając z właściwą sobie prostotą wątek finansowy z eschatologicznym.
- Szkoda słów. Muszę się rozejrzeć za czymś innym. Dziadzio jedzie na mnie jak na łysej kobyle. Jakbyś miał nad sobą takiego dżokeja, inaczej byś gadał. Pobrowarujmy lepiej
ręką Zygmunt, zrezygnowany.<br>- Takie czasy, Dziadek kroi, jak może, nie?<br>- Pieprzony rencista-zomowiec! Tysiąc pięćset renty, wypasiona żona, wypasione wnuki, a jeszcze i tych kilku złotych nie odpuści. A na ścianie, in memoriam, pała, biała broń peerelowskiego Sarmaty!<br>- A kto cię trzyma? Masz dość - to sobie odpuść. Mnie nikt nie przekręca. Chyba że sam się przekręcę. Ale i tak z zyskiem wyjdę - stwierdził sentencjonalnie Rubin, mieszając z właściwą sobie prostotą wątek finansowy z eschatologicznym.<br>- Szkoda słów. Muszę się rozejrzeć za czymś innym. Dziadzio jedzie na mnie jak na łysej kobyle. Jakbyś miał nad sobą takiego dżokeja, inaczej byś gadał. Pobrowarujmy lepiej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego