to, co zwykle było gdzieś z boku. Długi korytarz przy salonie wykrzywiają przekornie, musi teraz kończyć się w tym żałobnym domu cioci Doroty, w ogromnej jadalni, gdzie siedzą krewni, zgubieni pozornie na zawsze w Oświęcimiu: wuj Janek i wuj Mietek, ciotki: Roma, Stefania, Maryla. Duży Tadek i mały Adzik. I przemądrzały Rysio, i Lucuś, który "z <orig reg="kobietami">tobietami</> nie tańczy". A ja jestem tu i gdzie indziej, wtedy i nigdy. I śmierci nie ma, nie, nie ma śmierci! Wiecznie chwieje się i chwiać będzie czub orzecha za wielkim oknem weneckim, wiecznie klęczą i klęczeć będą na jadalnianym dywanie szarosiwe cienie.<br>Mylą mnie