dymem. I ludzie w krzesełkach<br>wydawali się być przycupnięci niczym w ruinach żołnierze, oczekujący na<br>rozkaz do ataku. A gdy w to ich oczekiwanie padły nagle pełne otuchy<br>słowa towarzysza Stalina, i na naszej ulicy budiet praznik, przestałem<br>myśleć o czekającym mnie wystąpieniu i tak samo dałem się porwać temu<br>przemaganiu się śmierci i życia, żołnierzy i stali.<br> Znikł nagle mój strach, narastający z każdą kolejną kartką<br>przewracaną przez sekretarza, i wyobraziłem sobie, że w hełmie, w<br>pałatce, z pepeszą na piersiach pędzę pod gradem kul, pod gwiazdami<br>rakiet, przez leje, okopy, zasieki, przez jęki i ciała, przez<br>strumienie krwi, przywieram