Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
wszelki wypadek dla dozorcy.

Na własną rękę

Ich szczęście trwało krótko. Dwa dni później dozorca wziął ze sobą małżonkę, dwie pary rękawic gumowych, przyrządy do czyszczenia oraz środki do dezynfekcji i z zamiarem posprzątania po Śmierdzielu, zszedł do piwnicy. Uszli z żoną jednak tylko kilka metrów, kiedy zobaczyli przed sobą przemykającą sylwetkę. "Jak on tu znowu wlazł" - rzucił dozorca i puścił się biegiem w kierunku, gdzie - jak mu się zdawało - skrył się Dziad. I rzeczywiście - obrzydliwy, cuchnący, zarośnięty stwór siedział skulony pod ścianą, gdyż przez pomyłkę zapędził się w korytarz bez wyjścia.
- Wreszcie cię mam, śmierdzielu jeden! Już mi nie uciekniesz
wszelki wypadek dla dozorcy.<br><br>&lt;tit&gt;Na własną rękę&lt;/&gt;<br><br>Ich szczęście trwało krótko. Dwa dni później dozorca wziął ze sobą małżonkę, dwie pary rękawic gumowych, przyrządy do czyszczenia oraz środki do dezynfekcji i z zamiarem posprzątania po Śmierdzielu, zszedł do piwnicy. Uszli z żoną jednak tylko kilka metrów, kiedy zobaczyli przed sobą przemykającą sylwetkę. &lt;q&gt;"Jak on tu znowu wlazł"&lt;/&gt; - rzucił dozorca i puścił się biegiem w kierunku, gdzie - jak mu się zdawało - skrył się Dziad. I rzeczywiście - obrzydliwy, cuchnący, zarośnięty stwór siedział skulony pod ścianą, gdyż przez pomyłkę zapędził się w korytarz bez wyjścia.<br>&lt;q&gt;- Wreszcie cię mam, śmierdzielu jeden! Już mi nie uciekniesz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego