jako dziecko, jako panna, jako mężatka, wnuki, no i w dwu ujęciach Wieśniewicz: w polskim mundurze i w mundurze jakiegoś rycerskiego, najpewniej watykańskiego zakonu, w pelerynce, w czapie, we wspaniałym pasie i wysokich teatralnych butach. Na koniec willa w Ostii, gdzie się kąpałem, i rezydencja w górach, do której Campillowie przenosili się na sierpień. Piękna, kamienna, renesansowa, na zalesionym, stromym stoku. Świetna, nie ma co! Było tam czym oddychać po tym rozpalonym, skwarnym Rzymie.<br>Nawet w Bibliotece Watykańskiej zaczynało się robić duszno. Z samego rana - owszem, ale tak już od jedenastej gorzej. Pilnowałem więc godzin i punktualnie o wpół do dziewiątej, jeden