więc się przepchnęłam przez zacisk i dalej już nie było trudności. Kłopot zaczął się jednak, i to na poważnie, gdy podeszli do tego miejsca chłopcy. Jules był dość chudy, ale za to Antoine nie żeby gruby, ale dobrze zbudowany. Słyszałam, jak przerzucili najpierw jego plecak, potem on sam zaczął się przepychać. No i wtedy jakieś słabo siedzące kamienie zaczęły się osypywać, najpierw powoli, potem coraz szybciej, wreszcie usłyszałam krzyk Julesa: "Wracaj!" i wszystko runęło.<br>- Zginęli na miejscu? - dziwiłem się trochę jej spokojowi. Nawet po tylu latach, jeśli ta historia miała rzeczywiście miejsce, powinna jakoś to przeżywać - jej najbliżsi przyjaciele zginęli na