naszej lampy, stało się za późno, żeby zawrócić, przez sekundę widzę, jak Holiczowa, zaskoczona, w półskręcie korpusu, naciąga brzeg pierzyny aż pod szyję, i jak tym samym gestem osłania, zakrywa drugi obok kształt ludzki, na tyle nieporadnie, bym dojrzał nad białą poszwą czub bardzo jasnych czy siwych włosów.<br>Czknąłem z przesadą, zatoczyłem się naumyślnie, żeby mogła uwierzyć, podług swej chęci i wygody, w moje przyślepienie, i starczyło pantomimy, bym znalazł wiadro i kubek.<br>I jednak nie mogliśmy zasnąć, rosa trzeszczała w winogradzie za oknem, ten Rysiek krzyknął nagle - oddaj!, widzieliśmy w sinawym mętnym brzasku, jak się zerwał na równe nogi, drepcząc