odświętnych ubraniach, w garderobie pełnej naszywek, emblematów i napisów, których nie próbowali rozszyfrować, biorąc je za znaki elegancji. Dopiero pod wieczór tureckie, chińskie, tajlandzkie i jakie tam jeszcze stroje wędrują do szafek, na wieszaki, na półki wyściełane gazetami pełnymi doniesień z londyńskiej giełdy i salonów stolicy. "Mogłem rozwiesić, to by przeschły" - mówi ktoś do swoich cajgowych spodni i wącha kwaskowaty odór. - "Siedź w gaciach, to ci do jutra przeschną". - Jutro, gdy wrócą z lasu, szarobure kombinezony odzyskają swoje żywe zapachy. Ci od retort przyniosą woń spalenizny, węgla drzewnego, ciężki słodkawy aromat bukowego dymu. Ci z wyrębu - niepowtarzalną mieszaninę żywicy i benzynowych