Rozumiał na przykład dotkliwie, że Rzeczpospolita międzywojenna miała ciężkie grzechy na sumieniu i wiele upodliła zasad. Choć ryzykował dla niego wszystko, nie idealizował też Państwa Podziemnego. I przeciwnie, przy całej postawie protestu nie opluwał ze szczętem Polski Ludowej. Chciał być realistą. Na szczęście?, niestety?, nie zdołał. Przeszkadzało mu w tym przeświadczenie, że i błędy czemuś służą, że przecież możliwe jest wyciągnięcie doświadczeń z przeszłości, że Polak chociażby tylko po szkodzie, ale jednak potrafi odrzucić partykularyzmy, partyjniactwo, niewczesne rozliczenia, w imię... No właśnie, tutaj kończył się jego wielki realizm.<br>Pamiętam, z jakim bólem patrzył na Sejm nowej Rzeczypospolitej rozdarty w parszywieńkich kłótniach