Typ tekstu: Książka
Autor: Nowak Tadeusz
Tytuł: Półbaśnie
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1976
jak u boćka pod siebie, pochlipywało zasmarkane, ale nikt się koło niego nie zatrzymywał, żeby je pogłaskać po głowie, zabrać do domu, napoić mlekiem prosto od krowy.

Gdy ożeniłem się z Jantoską i dzieci nam się sypnęły, sam zacząłem tego szczęścia szukać.
Ile ja pól i łąk schodziłem, ile lasów przeszukałem za nim.
Ale ono ciągle przede mną uciekało.
Już, już mi się zdawało, że je trzymam w garści za skrzydło, za ogon, za łapę, za skórę na grzbiecie, za witkę czerwoną, za gałąź palczastą, za rękę wąziutką jak u spisującego słowo Boże, ale ono nagle potrafiło się przekopyrtnąć, przekabacić, przepoczwarzyć
jak u boćka pod siebie, pochlipywało zasmarkane, ale nikt się koło niego nie zatrzymywał, żeby je pogłaskać po głowie, zabrać do domu, napoić mlekiem prosto od krowy.<br> &lt;page nr=50&gt;<br> Gdy ożeniłem się z Jantoską i dzieci nam się sypnęły, sam zacząłem tego szczęścia szukać.<br> Ile ja pól i łąk schodziłem, ile lasów przeszukałem za nim.<br> Ale ono ciągle przede mną uciekało.<br> Już, już mi się zdawało, że je trzymam w garści za skrzydło, za ogon, za łapę, za skórę na grzbiecie, za witkę czerwoną, za gałąź palczastą, za rękę wąziutką jak u spisującego słowo Boże, ale ono nagle potrafiło się przekopyrtnąć, przekabacić, przepoczwarzyć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego