perspektywy niż ówczesna, warszawska, i z innym od ówczesnego, warszawskiego, doświadczeniem. Wydaje mi się jednak, że próby takiej dokonać warto, choćby dlatego tylko, żeby spojrzeć na rolę Kultury oczyma tak zwanego przeciętnego odbiorcy, kogoś, kto nie był związany z żadną grupą czy organizacją, a należał jedynie do, przedstawicieli pokolenia najbardziej przetrzebionego przez wojnę i jej następstwa, w braku lepszego określenia umownie nazywanego pokoleniem Kolumbów.<br>O wszystkich tych uwarunkowaniach - specyficznej perspektywie spojrzenia z Warszawy, ramie czasowej lat pięćdziesiątych i przynależności pokoleniowej - należy pamiętać, jeśli zrozumieć się pragnie wyjątkowe uczulenie czytelnika na odbiór czasopisma docierającego "z centralnych regionów wszechświata, z eleganckich dzielnic metropolii