dał koszuli zmienić - szepnęła Babka.<br>- Ooo, widzi pani kochana, on sam czuje. To znak.<br>Przyszła niepogoda, bez deszczu co prawda, ale podszyta wiatrem i chłodem prawie jesiennym. W ciągu kilku godzin zszarzało wszystko, skuliło się, chmury ciężkimi brzuchami ocierały się o las pod Górnymi Młynami.<br>Polek był zdenerwowany. Mimo osłabienia przewracał się z boku na bok i nasłuchiwał wiatru, który szamotał się w krzakach i licznych przybudówkach domu państwa Linsrumów. Gałąź bzu w oknie znikała gdzieś pod parapetem, zginana przez podmuchy, później znów na chwilę ukazywała się za szybą, drżąca, niespokojna, z liśćmi pokornie opadniętymi. Polek unosił się często na łokciach, najwyżej