Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
prawie. "Idę - myślał - i patrzę, leży portfel.
A w portfelu - pięć tysięcy. No - powiedzmy - mitygował się - tysiąc. Świnia jestem i bydlę. Ja, podchorąży, co robię?
Kradnę jak sztubak siostrze pięćdziesiąt złotych z kasy sklepowej. Siostra handluje drewnianymi ćwiekami, dratwą, szewską smołą, woskiem; ma jakieś branzle, kiedry, futrówkę. Cholera...
Deptał powygryzane przez wojnę flizy chodników śródmieścia, krążył z pięściami wbitymi w kieszenie kurtki, coraz przycinał zębami płowy wąsik, nie mógł pogodzić się z losem.
Uznawał się za przeznaczonego do czynów wielkich i chociaż natura poskąpiła mu postaci, czyniąc go mikrusowatym i białym jak marynowany śledź, duszę wlała weń szeroką. Widział siebie przelatującego
prawie. "Idę - myślał - i patrzę, leży portfel.<br>A w portfelu - pięć tysięcy. No - powiedzmy - mitygował się - tysiąc. Świnia jestem i bydlę. Ja, podchorąży, co robię?<br>Kradnę jak sztubak siostrze pięćdziesiąt złotych z kasy sklepowej. Siostra handluje drewnianymi ćwiekami, dratwą, szewską smołą, woskiem; ma jakieś branzle, kiedry, futrówkę. Cholera...<br>Deptał powygryzane przez wojnę flizy chodników śródmieścia, krążył z pięściami wbitymi w kieszenie kurtki, coraz przycinał zębami płowy wąsik, nie mógł pogodzić się z losem.<br>Uznawał się za przeznaczonego do czynów wielkich i chociaż natura poskąpiła mu postaci, czyniąc go mikrusowatym i białym jak marynowany śledź, duszę wlała weń szeroką. Widział siebie przelatującego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego