co roku wraz z pierwszymi przebłyskami wiosny, traciła od nich swoją zmorowatość. Jazdy z bańkami w promieniach wiosennego słońca nie takie już były, jak zimą. Zimowe, ponure "bum, bum" bańki o bańkę wraz z wiosną stawało się niemal pogodnym "dzyń, dzyń", Mogłem też, kiedy dni stawały się dłuższe, zapraszać wybranego przeze mnie kolegę szkolnego na towarzysza pobytu na wsi, a wspólne codzienne wędrówki po wiedzę nie tak już były przykre, jak te samotne. Nierzadko też odbywały się one na rowerach z pominięciem wozu na mleko i pociągu. No, a potem nadchodził już przecież raj wakacji. Już nie jeden, a bywało że i