Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 4
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
Ci, którzy nas nie znają, myślą, że jesteśmy stalowe i twarde jak Margaret Thatcher - zwierza się Sylwia Pusz. - Wystarczy, abym powiedziała komuś, że jestem posłem: natychmiast pojawia się dystans i wiadomo, że nasza znajomość już się skończyła. Dlatego, gdy siedzę z kolegami w pubie i poznajemy kogoś nowego, na znienawidzone przeze mnie pytanie, które zawsze pada: "Co robisz?", oni odpowiadają zamiast mnie: "Ona jeszcze studiuje prawo".





Żeby się chciało chcieć

Blady świt. Ten fatalny budzik znów dzwoni. Zimno jakoś. Zwlekasz się z łóżka wściekła. Nie dość, że poniedziałek, to dopiero wczesna wiosna. Do urlopu jeszcze przynajmniej trzy miesiące, dwanaście tygodni, osiemdziesiąt cztery
Ci, którzy nas nie znają, myślą, że jesteśmy stalowe i twarde jak Margaret Thatcher - zwierza się Sylwia Pusz. - Wystarczy, abym powiedziała komuś, że jestem posłem: natychmiast pojawia się dystans i wiadomo, że nasza znajomość już się skończyła. Dlatego, gdy siedzę z kolegami w pubie i poznajemy kogoś nowego, na znienawidzone przeze mnie pytanie, które zawsze pada: "Co robisz?", oni odpowiadają zamiast mnie: "Ona jeszcze studiuje prawo".&lt;/&gt;<br><br><br><br>&lt;page nr=102-105&gt;<br><br>&lt;div type="art" sex="f"&gt;&lt;tit&gt;Żeby się chciało chcieć&lt;/&gt;<br><br>Blady świt. Ten fatalny budzik znów dzwoni. Zimno jakoś. Zwlekasz się z łóżka wściekła. Nie dość, że poniedziałek, to dopiero wczesna wiosna. Do urlopu jeszcze przynajmniej trzy miesiące, dwanaście tygodni, osiemdziesiąt cztery
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego