Rumunów czeka niejeden jeszcze rok zaciskania pasa, a rumuński rząd niejedna przebudowa. &lt;/&gt;<br>&lt;au&gt; TADEUSZ WOJCIECHOWSKI &lt;/&gt;<br><br>------------------------------------------------------------------------<br><br>&lt;div type="news"&gt;<br>&lt;tit&gt;Odsiewanie kandydatów &lt;/&gt;<br><br>Serbowie już po raz trzeci w tym roku uczestniczyli w wyborach prezydenckich. Poprzednie dwie tury elekcji (we wrześniu i w październiku) nie przyniosły odpowiedzi na pytanie, kto ma być następcą Slobodana Miloszevicia po zajęciu przezeń fotela prezydenta "nowej Jugosławii".<br><br>We wrześniu wystartowało siedemnastu kandydatów. Teraz było ich siedmiu, ale z tej siódemki naprawdę liczyło się trzech: Milan Milutinović, Vojslav Szeszelj i Vuk Draszković. Żaden z nich nie zdobył jednak wymaganej większości głosów. Najmniejsze poparcie zyskał Vuk Draszković - jeden z liderów bloku demokratycznego "Zajedno" (Razem), który