Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
Kapitan. Zakurzony, brudny,
zdyszany. Od motoru buchało jeszcze gorąco, a cała karoseria drżała
jak po wielkim, ciężkim wysiłku.

- Kapitanie! Co się stało, Kapitanie? - pytała Ika.

Kapitan nie witał się, nie żartował. Otworzył z trzaskiem drzwiczki
i powiedział tylko jedno słowo:

- Siadajcie!

Usłuchali natychmiast. Ledwo zaś zdążyli usiąść, Kapitan szarpnął
ku przodowi i już po stu metrach wpadł w największą szybkość.


Ze wszystkich spotkań to spotkanie było najdziwniejsze. Jak ich odnalazł?
Jak się tu pojawił w jasny dzień. Dlaczego się pojawił?

Nie pytali jednak o nic. Wiedzieli, że prędzej czy później dojdzie
do wyjaśnień, a przy takiej szybkości Kapitan nie zechce wypowiedzieć
Kapitan. Zakurzony, brudny, <br>zdyszany. Od motoru buchało jeszcze gorąco, a cała karoseria drżała <br>jak po wielkim, ciężkim wysiłku.<br><br>- Kapitanie! Co się stało, Kapitanie? - pytała Ika.<br><br>Kapitan nie witał się, nie żartował. Otworzył z trzaskiem drzwiczki <br>i powiedział tylko jedno słowo:<br><br>- Siadajcie!<br><br>Usłuchali natychmiast. Ledwo zaś zdążyli usiąść, Kapitan szarpnął <br>ku przodowi i już po stu metrach wpadł w największą szybkość.<br><br> <br>Ze wszystkich spotkań to spotkanie było najdziwniejsze. Jak ich odnalazł? <br>Jak się tu pojawił w jasny dzień. Dlaczego się pojawił?<br><br>Nie pytali jednak o nic. Wiedzieli, że prędzej czy później dojdzie <br>do wyjaśnień, a przy takiej szybkości Kapitan nie zechce wypowiedzieć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego