zastanawiając się więc już nad tym, co czyni, wyszczerzył zęby i runął wprost na nich, wściekle warcząc.<br>W ułamku sekundy niewielka grupka rozprysnęła się na wszystkie strony wśród wyraźnych objawów paniki. Wspaniałym sprintem Lesio gnał do postoju przy placu Małachowskiego, poniechawszy wprawdzie warczenia, ale wciąż z wyszczerzonymi zębami, modląc się przy tym, żeby tam była chociaż jedna taksówka.<br>Nie wiadomo, czy taksówkarze na jego widok również nie uciekliby w popłochu, porzucając swoje pojazdy, gdyby nie to, że przypadkowo jako pierwszy czekał młody kierowca, zaangażowany od niedawna w romans z pewną zamężną damą. Dziwny strój Lesia skojarzył mu się z tragicznym losem uciekającego