publiczność. Zaczyna się zmierzch.<br>Coś podobnego może się też zdarzyć z konkretną rolą, która nagle staje się martwa. Miałam takie przypadki: wyjechałam na dłużej i wróciłam, rozwiodłam się, urodziłam dziecko - i nie mogłam już znaleźć w sobie postaci, którą grałam przedtem. Próbuje się wtedy oszukiwać siebie i publiczność, ale widzów przychodzi coraz mniej i mniej. Widowni okłamać się nie da. Dziś, kiedy czuję, że postać zaczyna umierać, staram się po prostu, żeby sztuka jak najprędzej zeszła z afisza.<br>Na drugim biegunie jest nieporównywalna z niczym radość, kiedy gram rolę, którą naprawdę lubię. Tak było z Gizelą z "Dwojga na huśtawce", Ritą