się, eksperymentowałem, jak ekonomiści na żywym organizmie kraju. Już wiedział, co to przelew i czek. Bank w Borzęcinie zabiegał, żeby się obsługiwał wyłącznie u nich. - Handel - mówi Migoń - wydawał się sprawą prostą: tanio kupić, sprzedać z marżą, spłacić koszty, resztę mieć dla siebie lub przeznaczyć na rozwój. Kiedy brakowało pieniędzy, przychodziły w sukurs banki, pożyczając od ręki. Myślał, że tak musi być: banki pożyczają, żeby ludzie mogli robić interesy, a same rosną w siłę. Na przykład bank w Borzęcinie dzięki niemu dorobił się marmurów, komputerów, zachodnich aut, otwierał filie. Wszyscy zazdrościli dyrektorowi takiego klienta. - Byłem przekonany, że wystarczy przyjść i powiedzieć, ile się