i w sąsiedztwie po brance do wojska i epidemii tyfusu prócz dzieciarni i kobiet pozostałem przy życiu tylko ja, już nie dziecko, chłopiec, ale jeszcze nie w pełni mężczyzna, i nie powiem, dbały o mnie, karmiły, czym miały, a było tego coraz mniej, hołubiły, nigdy nie miałem wokół siebie tyle przychylnej kobiecości, czułej i serdecznej...<br>Felek urwał, milczał przez chwilę, a potem podjął:<br>- Ale ja podświadomie przewidywałem, że coś się stanie, że coś się musi zdarzyć... i pewnego poranka, ledwie otwarłem oczy, a mieszkałem wówczas w bliźniaczym posiołku, w Pogoriełoje, u młodej wdowy Tamary Grigoriewny, na posłaniu obok mnie siedziało kilkanaście