Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
WYBUCHU! A nad nim wieża mrocznej ziemi i dym! Dyyym...
I zaraz potem ręce ludzi wyciągnięte, bo chcą ratować... te zapasy, co tam zimowały. Milicjantów mało nie roztratują, choć tamci krzyczą i pałkami wywijają. A tu z dymu sylwetka się wyłoni. Bez koloru, ciemnościami umączona. Brodzi, zatacza się. Rękami twarz przyciska. I drugi uratowaniec, i trzeci... Nikt już nie słucha zakazu. Jeszcze krzyk komendanta milicji: - Sanitariusze!... - Podbiegają mężczyźni w białych kitlach. Młody doktor nimi kieruje. Już ich unoszą, nędzarzy, łazarzy, ciuchy lepkie od nędzy. Przez zator gapiów przebijają się w stronę karetki. A ludzie worki zza pazuchy dobywają i łokciami se
WYBUCHU! A nad nim wieża mrocznej ziemi i dym! Dyyym... <br>I zaraz potem ręce ludzi wyciągnięte, bo chcą ratować... te zapasy, co tam zimowały. Milicjantów mało nie roztratują, choć tamci krzyczą i pałkami wywijają. A tu z dymu sylwetka się wyłoni. Bez koloru, ciemnościami umączona. Brodzi, zatacza się. Rękami twarz przyciska. I drugi uratowaniec, i trzeci... Nikt już nie słucha zakazu. Jeszcze krzyk komendanta milicji: - Sanitariusze!... - Podbiegają mężczyźni w białych kitlach. Młody doktor nimi kieruje. Już ich unoszą, nędzarzy, łazarzy, ciuchy lepkie od nędzy. Przez zator gapiów przebijają się w stronę karetki. A ludzie worki zza pazuchy dobywają i łokciami se
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego