Panfil. Wyśmiany i osamotniony, gryzł bezsilnie nienawistny łańcuch. Kajaki rzekł naraz tajemniczo:<br>- Czekaj tu, Ferdzia. Ja zaraz wrócę. I skoczył z powrotem na podwórze Linsrumów. Panfil przywitał go nieufnym, pełnym goryczy spojrzeniem. Leżał bezwładnie na boku, demonstrując wszem swój upadek i poniżenie. Lecz ogon jego wykonywał już ledwo dostrzegalne ruchy przyjaźni i nadziei. Przeczesywał nim pilnie mokrą ziemię koło budy.<br>- Słuchaj no, Panfil - rzekł Kajaki niedbale. - Zbliż się na chwilę, mam do ciebie interes. Pies, niepomny obrazy, skoczył skwapliwie do chłopca, objął go łapami gestem miłości, oddania.<br>- Wiesz, że Polek zginął? Panfil zaskowyczał, rzucił się na ziemię w odruchu symulowanej rozpaczy