Typ tekstu: Książka
Autor: Dymny Wiesław
Tytuł: Opowiadania zwykłe
Rok wydania: 1997
Rok powstania: 1963
mu się spalił jego własny) Szkaradnik ze swą Szkaradniczką i
mnogością małych Szkaradniczków. To już są Biry. Odpoczęliśmy tam
nieco, a Franc zaczął gadać ze Szkaradnikiem o odpuście.
- Co to tyle ludzi pcha się do Bir, jakby to nie odpust był, a Sądny
Dzień.
- Bo to i nie odpust. Biskup przyjeżdża, żeby pochować starego
proboszcza, co mu się przedwczoraj zmarło. Mówią, że czarnym autem
przyjedzie i we w ogóle - powiedział Szkaradnik i zniknął w swej
Szkaradniczej izbie.
- I masz, człowieku, nie dość, że tę swoją Wypłoszkę zobaczysz (bo ta
Francowa Zuza nazywała się Wypłosz), to i jeszcze cię biskup
pobłogosławi - zwróciłem
mu się spalił jego własny) Szkaradnik ze swą Szkaradniczką i<br>mnogością małych Szkaradniczków. To już są Biry. Odpoczęliśmy tam<br>nieco, a Franc zaczął gadać ze Szkaradnikiem o odpuście.<br> - Co to tyle ludzi pcha się do Bir, jakby to nie odpust był, a Sądny<br>Dzień.<br> - Bo to i nie odpust. Biskup przyjeżdża, żeby pochować starego<br>proboszcza, co mu się przedwczoraj zmarło. Mówią, że czarnym autem<br>przyjedzie i we w ogóle - powiedział Szkaradnik i zniknął w swej<br>Szkaradniczej izbie.<br> - I masz, człowieku, nie dość, że tę swoją Wypłoszkę zobaczysz (bo ta<br>Francowa Zuza nazywała się Wypłosz), to i jeszcze cię biskup<br>pobłogosławi - zwróciłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego