Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
bzu monotonnym ruchem przeciera małą szybkę z pękniętym winklem.
- Lato...
- Co ty mówisz?
- Nie, nic.
- Kwiat lipowy piłeś i maliny. Dziadzia nacierał ciebie terpentyną i bańki stawialiśmy. Korsakowa nawet pijawki przynosiła. Już sama nie wiedziałam, co robić. Boże ty mój jedyny. Milczenie.
- A czemu ty plecy masz całe granatowe? Polek przymyka powieki.
- Bił ciebie kto albo może przewróciłeś się?
- Przewróciłem się.
- Siniec przy sińcu jak śliwki. A mówiłam, żeby nie latać po deszczu, żeby nie badziać się nocami. Polek wyjął spod kołdry ręce żółtawe, cienkie i słabe. Przyglądał się chwilę palcom, na których były jeszcze ślady ziemi leśnej. Zegar wybił trzecią
bzu monotonnym ruchem przeciera małą szybkę z pękniętym winklem.<br>- Lato...<br>- Co ty mówisz?<br>- Nie, nic.<br>- Kwiat lipowy piłeś i maliny. Dziadzia nacierał ciebie terpentyną i bańki stawialiśmy. Korsakowa nawet pijawki przynosiła. Już sama nie wiedziałam, co robić. Boże ty mój jedyny. Milczenie.<br>- A czemu ty plecy masz całe granatowe? Polek przymyka powieki.<br>- Bił ciebie kto albo może przewróciłeś się?<br>- Przewróciłem się.<br>- Siniec przy sińcu jak śliwki. A mówiłam, żeby nie latać po deszczu, żeby nie badziać się nocami. Polek wyjął spod kołdry ręce żółtawe, cienkie i słabe. Przyglądał się chwilę palcom, na których były jeszcze ślady ziemi leśnej. Zegar wybił trzecią
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego