go prowokował. I zawsze wychodził ze starcia poobijany, obolały.<br><br><tit>Dał się skusić na kielicha</><br><br>Był bardzo zimny, listopadowy ranek. Halina B. pojechała do miasteczka do pracy. Tadek i Marek mieli coś do zrobienia w stodole, zdaje się naprawić i naoliwić drzwi. Postanowili pokrzepić się gorącym winem, do którego dodali aromatycznych przypraw. Zapachniało w całym domu. Wkrótce zjawił się ojciec.<br><q>- Dajcie no pokosztować tych delikatesów</> - poprosił. Dali mu, żeby nie marudził. Stary wypił pół szklanki, mlasnął językiem i orzekł, że całkiem, całkiem, ale zna jeszcze lepsze napitki.<br><q>- No, czas do roboty!</> - Marek wstał od stołu. Ojciec spytał, gdzie mu tak spieszno. Praca