nie ustawał. Co gorsza, skądś, z dala, dobiegł jego uszu dźwięk, który zmroził mu krew w żyłach. Szczekanie psów! Lada chwila wywęszą go i dopadną milicyjne psy! Co robić?!<br>Zarośla skończyły się nagle i zziajany Lesio ujrzał przed sobą ulicę, po której jechał nocny autobus. Autobus właśnie zatrzymał się na przystanku i Lesio runął do środka, mętnie myśląc, że doleciał tak chyba aż do Żwirki i Wigury, cały czas bowiem uciekał na zachód.<br>W autobusie czyhał następny wróg, konduktor, przed którym trzeba było ukryć młot. Lesio schował go za plecami, pod marynarką, ale musiał przecież zapłacić za bilet. Czyniąc dziwne ruchy