uwagi. <br>Reynevan też nawet nie uniósł głowy. <br><br><tit>Rozdział dziewiąty</> <br><intro>w którym zjawia się Szarlej.</><br>Przeor strzegomskiego klasztoru karmelitów był chudy jak szkielet; kompleksja, sucha cera, niedokładnie zgolony zarost i długi nos czyniły go podobnym do oskubanej czapli. Gdy patrzył na Reynevana, mrużył oczy, gdy wracał do czytania listu Ottona Beessa, przysuwał list do nosa na odległość dwóch cali. Kościste i sine dłonie drżały mu nieustannie, usta co i rusz krzywił ból. Przeor nie był przy tym bynajmniej starcem. Była to choroba, którą Reynevan znał i widywał, choroba tocząca niczym trąd - tyle tylko, że niewidocznie, od środka. Choroba, wobec której bezsilne były