blaskiem szczególnym. Przelotne światło rzucił na nie geniusz innego człowieka, który w polemice z klasykami pasował go na przywódcę swoich przeciwników. Był nim Adam Mickiewicz, gdy ironizował na temat „recenzentów warszawskich", pisząc: „Zdanie księdza Golańskiego przytacza Franciszek Dmochowski, Franciszka Dmochowskiego przytacza Ludwik Osiński, wszystkich przytacza Stanisław Potocki, wszyscy przytaczają Stanisława Potockiego".<br> Dla klasyków Warszawy początku XIX w. był Potocki rzeczywiście niekwestionowaną wielkością. Linia jego kariery, wykreślona zgodnie z tym poglądem, biegłaby nieprzerwanie w górę, znacząc ślad nieustannego doskonalenia. W perspektywie historyka miałaby inny kierunek: przypominałaby raczej kształt paraboli, która z jednej strony wspierała się o smutną młodość, z drugiej