z czasów caratu, było w Wilnie mało. Jego siostra była następnie moją koleżanką na prawie. O tym, że Alik obcy, bo Rosjanin, nie mogło być w naszej klasie mowy. Uczestniczył we wszystkich naszych sprawach, również wycieczkach - pamiętam jedną pieszo do Trok. Kiedy zmęczyliśmy się, powiadał, że trzeba zrobić priwał i przywalaliśmy się na odpoczynek w rowie. Stąd w moim wierszu:<br> Stając na popas być może w Sarlat<br> (Jak mój biedniaszka Alik nazywał, priw`ał).<br> Alik zachorował, a miał wtedy chyba piętnaście lat, i już nie wrócił do szkoły. Został sparaliżowany, pewnie polio, choć wtedy tego tak nie nazywano. Lubiłem go i odwiedzałem