na Chochołowskiej biegły mniej więcej stałym trybem: pobudka o 6.30, śniadanie, spacer z psem po okolicy, sprawdzenie bufetu, pierwsze wycieczki koło 10, tłok w porze obiadu, luźniej od 16-tej, spokój do 19, dwie godziny nerwówki w oczekiwaniu na spóźnionych gości i ewentualne zawiadomienia o wypadkach, wieczorny spacer z psem, sen do rana, najczęściej bez snów. Zimą bywały dni, że do schroniska zaglądały w ciągu dnia 3-4 osoby, a nie nocował nikt. Tylko w czasie świąt i Nowego Roku tłok był ogromny, a bliżsi i dalsi znajomi prześcigali się w uprzejmościach, żeby tylko załatwić im miejsce. Najchętniej wtedy wyjeżdżał