po nich biegać, podejrzenie wkradło się w ich umysły, czy nie jestem przypadkowo pół magistrem, a pół potworem, bo jakże to - myślał inżynier (jak mi później wyznał) - słowem tak ciężkim bez żenady rzucać? "Wreszcie jakieś ludzkie słowo" - wymruczała Tłusta i zapaliła papierosa od zapalniczki, którą jej Wiator przy łbie ciężkim pstryknął, odczułem pieczenie w prawej części twarzy, lusterko ukradkiem z kieszeni wyciągnąłem i spojrzawszy weń zobaczyłem, że pół mego oblicza rekinowacieje, zrozumiałem więc ten pośpiech inżyniera w trzaskaniu zapalniczką, tę potrzebę sprężystego działania, musiał ruchem walczyć z poczuciem bezbronności, gdy ja, jego wspólnik, półpotworem się okazałem, schowałem lusterko i przy okazji