Typ tekstu: Książka
Autor: Musierowicz Małgorzata
Tytuł: Dziecko piątku
Rok: 1993
nie, naturalnie skwitował zajście wybuchem gromkiego rechotu i wrzasnął jowialnie:
- Na zdrowie, mały! Jedz ile wlezie!
Grubiaństwo tego człowieka wprawiło Konrada w osłupienie. Czuł się tak, jakby go kto spoliczkował, i przez większą część drogi wiodącej ulicami Jeżyc, a potem Starego Miasta i Śródki, przetrawiał wydarzenie, czując narastającą chandrę i psychiczną niewygodę.
Oczywiście, truskawek już nie tknął. Nie będzie się starzec naigrawał. O, nie. Nie z Konrada Bitnera.
Samochód opuścił już obręb miasta, brodaty polecił Aurelii, by zapięła pasy, co ona naturalnie uczyniła bez szemrania, choć mogła przecież powiedzieć, że woli się przesiąść do tyłu. Jednakże najwyraźniej nie wolała. Tak. Cóż
nie, naturalnie skwitował zajście wybuchem gromkiego rechotu i wrzasnął jowialnie:<br>- Na zdrowie, mały! Jedz ile wlezie!<br>Grubiaństwo tego człowieka wprawiło Konrada w osłupienie. Czuł się tak, jakby go kto spoliczkował, i przez większą część drogi wiodącej ulicami Jeżyc, a potem Starego Miasta i Śródki, przetrawiał wydarzenie, czując narastającą chandrę i psychiczną niewygodę.<br>&lt;page nr=31&gt; Oczywiście, truskawek już nie tknął. Nie będzie się starzec naigrawał. O, nie. Nie z Konrada Bitnera.<br>Samochód opuścił już obręb miasta, brodaty polecił Aurelii, by zapięła pasy, co ona naturalnie uczyniła bez szemrania, choć mogła przecież powiedzieć, że woli się przesiąść do tyłu. Jednakże najwyraźniej nie wolała. Tak. Cóż
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego