Nawet<br>się pożegnać z matką nie zdążył. Zabrali go, to zabrali. Posiedzi sobie<br>trochę, ze dwa lata, i wróci - pomyślałem sobie wtedy. Dwa lata to nie<br>pięć. Da się wytrzymać. Ale nie upłynęły trzy tygodnie. Zamieć na bożym<br>świecie diabelska. Jeszcze się nie położyłem spać, kiedy słyszę do okna<br>"puk, puk, puk". Ki diabeł w taką noc? - sobie myślę. Ale idę otworzyć,<br>bo choćby to był diabeł, to niech se posiedzi przy piecu i ogrzeje się,<br>zanim sobie pójdzie. Otwieram i patrzę, a to Szymon. No to ja od razu<br>po księdza. Przyszedł wikary (Szymon leżał na białej pościeli, w<br>granatowej