Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 5
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
dżentelmena, puściłem się biegiem. Powalam dwóch najmniejszych i pędzę w kierunku ciemnej uliczki. Będą strzelać? Na szczęście nie. Krążę po okolicy kilka minut i w końcu, wyczerpany biegiem, staję. "Muszę rzucić palenie" - myślę w pierwszej chwili. Twarz mam zlaną zimnym potem. Przerażenie powoli mija. "Kurwa, po co ja tutaj przyjechałem? - pukam się w łeb. - Przecież mogłem skończyć jak tych pięciu Belgów, których porwano pięć miesięcy temu. Trzymaliby mnie dla okupu w dżungli, a ja obserwowałbym dla zabicia nudy życie erotyczne małp".

Trafiony, zatopiony
Operator radaru wyizolował i elektronicznie usunął z ekranu sygnały łodzi rybackich. Rozpoznaje je po mocnym śladzie, który zostawiają ich
dżentelmena, puściłem się biegiem. Powalam dwóch najmniejszych i pędzę w kierunku ciemnej uliczki. Będą strzelać? Na szczęście nie. Krążę po okolicy kilka minut i w końcu, wyczerpany biegiem, staję. "Muszę rzucić palenie" - myślę w pierwszej chwili. Twarz mam zlaną zimnym potem. Przerażenie powoli mija. "Kurwa, po co ja tutaj przyjechałem? - pukam się w łeb. - Przecież mogłem skończyć jak tych pięciu Belgów, których porwano pięć miesięcy temu. Trzymaliby mnie dla okupu w dżungli, a ja obserwowałbym dla zabicia nudy życie erotyczne małp".<br><br>Trafiony, zatopiony<br>Operator radaru wyizolował i elektronicznie usunął z ekranu sygnały łodzi rybackich. Rozpoznaje je po mocnym śladzie, który zostawiają ich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego