na urlopie - ciągnął doktor Latkowski - i trochę powąchałem gazu...<br>- Czego? - zdziwił się podporucznik Kowalik.<br>- Przebrałem się w cywilne ubranie, poszedłem zobaczyć, jak wygląda przed uniwersytetem, do środka nie wpuszczali oczywiście, pełno plakatów i transparentów, sporo młodych ludzi przed wejściem, rozdają ulotki, ktoś nawołuje, jak na festynie. Usłyszałem kilka dalekich cichych puknięć, nawet nie przypuszczałem, że to mogą być strzały, na bruk spadły dymiące krótkie tulejki, zalałem się łzami, a kiedy odzyskałem wzrok, to mnie prowadziło pod ramiona dwóch panów...<br>- I co? - zapytali Kawiarz, Hromadko i Kowalik.<br>- Wsadzili do auta, przewieźli na komisariat, czekałem ze dwie godziny, aż wezwali. Co miałem robić