szybkość, co miało ten rezultat, że zdrapałam lakier z jednego zadniego błotnika. Wiłam się między skałami jak zygzakowata żmija, co jakiś czas porykując silnikiem niczym zraniony bawół. Myśl o osobliwości tego skrzyżowania zoologicznego była mi nikłą pociechą.<br>Czterdzieści kilometrów! Gdzieś tu chyba powinno być to coś. To może być jakaś pułapka, którą zdążyli już zamknąć, trzeba uważać...<br>Przede mną nie wiadomo jakim cudem pojawił się nagle odcinek prostej, wyjątkowo długi, chyba ze sto metrów. Prowadził lekko pod górę, a zaczynał się przewężeniem, obudowanym jakąś konstrukcją. "Jeszcze im za szeroko...!" - pomyślałam z obrzydzeniem, rzuciłam okiem w lusterko i nagle zrozumiałam, że właśnie